Góry śnieżne

*atakuje Archiego*
*nagle upada na kolana*
Co ty robisz?
Idiotko! Zabij go!
*zmienia się w dziewczyne*
*podnosi się i odchodzi*
[D: Sprzeciwiasz się mi! Zniszczę cię!
*podnosi miecz i atakuje Rei wbijając w jej brzuch zaklęty miecz*]
*upada i zaczyna mocno krwawić*

*podbiega do Rei*
Rei...
*łapie miecz, który zaczyna świecić*
Czy to..?
Tak... taak!
*Miecz Dusz wraca do materialnej postaci a Archi go wyciąga*
*przykłada rękę do rani i coś mamrocze pod nosem a rana zasklepia się*
Rei? Rei?
Obódź się... proszę.

Wcale nie śpie!
Nie potrzebuje twojej pomocy! Poradze sobie!
*odpycha Archiego i odchodzi*
[A: *nadlatuje* Rei! Nic ci się nie stało?]
*ignoruje*
[A: Rei? Co ty jej zrobiłeś Archi! *wrzeszczy na Archiego* Rei jest smutna i wściekła to widać! Co ty JEJ ZROBIŁEŚ!]

Ja nic jej nie zrobiłem!
*spuszcza głowę*
To ten demon coś jej naopowiadał i teraz jest na mnie wściekła.

Czemu ja zawsze muszę mieć pod górkę.
*zaczyna się denerwować*
Kocham Rei ale nie jestem jej potrzebny.
Czemu nie mogę choć raz mieć spokoju i być szczęśliwym!
*kamienie wokół niego zaczynają pękać*

[A: Oni to zawsze mają pecha. Czas im pomóc xD *znika*]

*pojawia się*
*podchodzi do Archiego i go przytula*
Przepraszam za to wszystko..
Wybaczysz mi?
*patrzy na chłopaka*

Rei...
Ja... nie rozumiem.
*w oczach pojawiają mu się łzy*

Czego nie rozumiesz?
*spuszcza głowe*
[A: Ej.. Zapomnijcie o tym co było!
Zajmijcie się tym co będzie i jest!]

Jak mogłaś pomyśleć, że powiedziałem o Tobie coś złego.
Kocham Cie i wierzę Ci bezgranicznie.
Ale ściągam na Ciebie ryzyko.
*pojawiają się Draco, Raziel i Kain*
[K: Mistrzu już...
R: Cicho Kain. Zostawmy ich.]
*patrzą na Acessa i odlatują*

Ja...
*spuszcza głowe*
Nie wiem, dlaczego tak zrobiłam...
Wiem, że zwykłe Przepraszam nie pomoże...
*spuszcza głowe*
*po jej policzkach spływają łzy*
[A: ... *znika*]

Nie mogę bez Ciebie żyć.
Dla mnie słowa są nieważne.
Ważne są uczucia i myśli.
Zwykłe przepraszam może być silniejsze od jakochkolwiek przeprosin.
*przytula i całuje Rei*

Ja tu Cie całuję a walka się zakończyła ^^
Draco!
*przylatuje*
I jakie straty?
[D: 450 centaurów i 130 gryfów zabitych a drugie tyle rannych.]
A Kales?
[D: Nie było go.]
Niech to.
Co z Atalantą i Niceforem?
[D: Przykro mi...]
*Archi osłupiał*
Czyli.... nie......... to nie możliwe....
*po jego policzkach popłynęły łzy*

*Archi znika bez słowa pozostawiając nawet duchy*

*przychodzi i siada na kamieniu*
Tak tu cicho bez niej....
*nagle kamienie wokół niego zaczynają drgać*
Czemu ja mam takie życie!

*Aja przyleciała prawie się zabijając*
Cześć Archi..... co się stało?

Cześć...
Nic... myślę o Atalancie.
Tak mi jej brakuje...
/ja lecę papa/

/papa ^^/
O już spokojnie, jakoś to będzie....
*przytula Archiego*

Dałbym wszystko, żeby odwrócić bieg wydarzeń.
*spuścił głowę*

*Aja zaczyna czegos szukać*
chyba to zgubiłam a niech to......................
*przypomina sobie o Archim*
spokojnie Archi, coś poradzimy ^^

Niby jak!?
*wstaje*
Oni nie żyją!
Nic już nie da się zrobić!
Jestem taki słaby... gdybym był silniejszy to oni by żyli!
*kamienie wokół Archiego zaczęły drgać*

Archi uspokój się!
*wstaje*
My anioły potrafimy wszystko, ale jeśli w to nie wierzysz to.................
*ucieka z płaczem*

Sam już nie wiem w co mam wierzyć...
*wszystko milknie*

[R: Zmieniłeś się.]
Wiem, sam to widzę.
Ludzie się ode mnie odwracają bo nie mogą ze mną wytrzymać.
[R: Ludzie może tak ale nie my.]
Dziękuję.
Smocze skrzydła!
*leci nie wiadomo gdzie*

*lecąc między szczytami Archi zauważył,
że coś przeleciało przed nim więc przyśpieszył
to stworzenie chciało go zgubi i bardzo zwinnie latało między graniami*
To nie możliwe.
Atala?
*zagapił się, zachaczył ramieniem w szkałę,
a że leciał tuż nad ziemią walnął o nią, zrobił kilka salt, kilka koziołków i wreszcie uderzył głową o kamień*
*zaczął krwawić*
Atalanto...
*zemdlał*
[D: Archi! Archi!]

*Aja przyleciała i zaczęła szukać Archiego*
Archi......... Gdzie jesteś?
*odnajduje Archiego nieprzytomnego*
No mój panie czas do szpitala...
*bierze Archiego do szpitala*
Aleś ty ciężki.......

[A: *przylatuje i chowa się za kamień*
Uf... Nie moge im powiedzieć prawde, bo mnie zabiją...
*myśli*]
[M: Acess!!]
[A: Miya stój! Powiem ci prawde, ale chroń mnie przed Archim i Ają!
*szepcze do ucha Miyi*]
[M: CO! I ty ją nie zatrzymałeś! Ty IDIOTO!]
[A: Hej! To był jej wybór!]
[M: Masz racje, to jej życie i ona o nim decyduje, a jak obiecałam będę cię chronić.
*staje przed Acessem* Niech no ktoś się odważy dotknąć Acessa to zamorduje!]
[A: Uf... Wielkie dzięki ^^]

*Nagle pojawia się Mena*
[Cze szukam anioła o imieniu Acces]

[M: Przykro nie znam xD A ten aniołek to maja zabawka. Jest pluszowy ^^
Ale widziałam jakiegoś jeszcze aniołka, poleciał w strone lasu :* *zaczęła bawić się aniołkiem, jak zwykłą zabawką*]

[A szkoda, chętnie bym go poznała]
*przepiękna Mena leci w stronę lasu*

*przylatuje Raziel*
[Acess! Miya trzymaj go.
Mam go zaprowadzić do Archimonda.]

*Mena wraca się*
Czyli, że to jest Acces?
Dobra
*zabiera Accesa.*

[M: Wynocha Raziel! Nie pozwole byś doknął Acessa!
Niech Archi sam tu przyjdzie!]
[A: Uwielbiam cię Miya ^^]
[M: Nie przesadzaj. Obiecałam ci ochrone!]

[Czy Ty nie wiesz że Archimond jest ciężko ranny w szpitalu?!
Poza tym on KAZAŁ mi go przyprowadzić.
Obiecuję, że nic mu się nie stanie.]

[M: Nie wiedziałam, że jest ranny.
Wszystko jedno, nie pozwole byś dotnął Acessa!
*stanęla w pozycji obronnej*]
[A: *wytknął język do Raziela*
Ha! Ha!]

*podchodzi do nich bardzo blisko*
[Mnie nie obchodzi czy mi pozwolisz czy nie.
Obiecałem, że go nie skrzywdzę.
Może i wyglądam paskudnie ale mam swój honor.
Poza tym Archimond kazał mi go przyprowadzić...
więc ODSUŃ SIĘ!]

[A: Dobra i tak nie mam szans... *podchodzi do Raziela*]
[M: Ale?]
[A: I tak nic nie powiem xD Nie martw się.
Ty też nie wygadaj! Obiecałem Rei, że nikt o tym się nie dowie!]
[M: Dobra, ale wolę z tobą pójść! *idzie za Acessem*]

*zaprowadza Acessa i Miyę do Archiego*

*Mena odlatuje*

*przylatuje*
Ciekawe jak teraz będą nasze losy..
[M: Powiedziałaś mi, raczej pokazałaś...]
Tak ^^
[A: Nie bedziesz mnie bić?]
Nie ^^'' Ale mam lepszy pomysł, użyje moich nowych mocy!
*podniosła rękę i poruszyła nią*
Ale łatwo..
[M: Co zrobiłaś?]
Mam teraz kontrole nad Acessem!
[A: *odleciał*]

No nie...
Znowu...
[M: Co?]
Muszę iśc...
Zostań tutaj!
[M: Ale...]
*odlatuje*

*przylatuje*
Nie zrobie tego!
Nie zaatakuje przyjaciół!
Ale nie moge...
Dlaczego!
Dlaczego zawsze ja!
Chyba, że przyjaciele zabiją mnie...
*odleciała*

*chodząc po górach zaszedł do niewielkiej doliny pełnej zieleni*
No tak... natura najważniejsza...
Wyłąź!!
*zza drzewa wyszedł chłopak w zielonym płaszczu zakrywającym twarz*
-Znowu się spotykamy.
Jak mogłeś go zabić!!
-Stanął mi na drodze.
*Archi zaczął się wściekać, wyciągnął spod płaszcza tylko jedną rękę*
Raziel!
-Widzę, że dalej używasz tego nędznego demona....
[R: Jak śmiesz!]
*chłopak też wyciągnął jedną rękę z rękawicą*
-Kael!
*obaj wzbili się w powietrze*
Promień śmierci!
*chłopak uniknął ataku*
-Jesteś za wolny...
- Atak żaru!
*walka rozgorzała na dobre a eksplozje było słychać na wiele mil*

*Archi padł na ziemię wyczerpany*
-I jak się czujesz?
Dopiero... się... rozgrzewam!

*przylatuje w góry i szybko lokalizuje centrum wybuchów*
Nonono
Niezła akcja, ale dlaczego Archi mi nie powiedział?
hmmmmmm..............

*zobaczył Aję*
Nie....
*rzucił się na przeciwnika i obaj spadli ze skarpy*

Archi!
*pobiegła szybko na krawędź skarpy i pochyliła się*
Archi!
*do siebie*
Nie mogę cię stracić, przynajmniej nie tak szybko jak Raya.
*zaczęła szlochać*

*nagle na dole zaświeciło światło i obaj wystrzelili jak z procy, jeden za drugim*

*Aja szybko wstała, cofnęła się i spojrzała do góry*

Nigdy mnie nie pokonasz!
-Założysz się? Jestem teraz o wiele silniejszy.
*zauważył Aję*
-Ooo... a co to za lalunia?!
Odwal się od niej!
-Czyżby twoja dziewczyna?
Zamknij się wreszcie! Mam Cie już dosyć!